Translate

wtorek, 18 listopada 2014

Moja Anglia: Pieniądze

W Anglii mieszkam już lat 4 albo aż. Dziś myślałam sobie o tym kiedy to się pakowałam do wyjazdu i jakie było moje wyobrażenie  tego kraju. 
Tak naprawdę to niewiele mogę powiedzieć o całym kraju, ponieważ bywam tylko w okolicznych miasteczkach a mieszkam w malej fabrycznej mieścinie. Wiec dookoła jest pełno fabryk, nie ma nic ciekawego do oglądania jest szaro buro i ponuro. Jedynie ludzie nadają ulicom jakieś kolory.

Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio nie padało...
Ponieważ istota ze mnie ciepło-lubną i kochającą słońce, ciężko mi się zaaklimatyzować.
Pogoda ma na mnie bardzo duży wpływ i jak choć na chwile wyjdzie słońce niemalże tryskam energia, natomiast ciągły deszcz wprowadza mnie w stany niemal depresyjne.
Ale nie o tym miało być.
Chciałam Wam przybliżyć co nie co , co w tym kraju mnie w jakimś stopniu zaskoczyło.
Bedze tego sporo wiec, podzieliłam tematycznie i na części.

Część pierwsza:
 Pieniądze.

Najwyższy nominał w Anglii to 50 funtów.

źródło Google

Wybierając się pierwszy raz tutaj wymieniłam złotówki w kantorze i dostałam ową pięćdziesiątkę.
Jednak w życiu codziennym nie jest ona w obiegu o czym przekonałam się już drugiego dnia pobytu. Robiłam sobie dość duże zakupy w okolicznym markecie.
 Przy kasie wręczyłam pani £50 w jednym nominale,popatrzyła na mnie dziwnie i zaczęła mi coś gorączkowo tłumaczyć. 
Ja angielskiego wtedy nie rozumieć ;)
 wiec, stoję już lekko przerażona i kompletnie nie wiem o co chodzi.Zrezygnowana kasjerka wezwała kierownika na jego widok oblał mnie gorący pot bo nadal nie mam pojęcia co jest grane. Pierwsza myśl to, ze fałszywe pieniądze dałam. Kierownik usilnie jak przed chwila kasjerka coś do mnie mówił. jedyne co ze strachu wydukałam to to ze nic nie rozumiem i to jeszcze niezbyt poprawnie bo nadal tłumaczyli mi coś tym razem wymachując rekami.
 Juz poważnie przestraszona chciałam się zapaść pod ziemie, tłum gapiów się zebrał bo widowisko dla anglika musiało być dość zabawne. W końcu jakimś cudem zrozumiałam, ze nie przyjmą ode mnie tych pieniędzy wiec, zgłupiałam całkowicie o co chodzi błagałam w myślach by pojawił się jakiś Polak mówiący po angielsku i uratował mnie z opresji ale nic takiego się nie stało. Zakupy mi zabrano pieniądze oddano i pożegnano jak i przeproszono. Zgłupiałam po raz drugi. 
Przybierając kolor gotowanych buraków. opuściłam sklep bez zakupów, odprowadzana wzorkiem przez podśmiechujacych się klientów.

Jeszcze tego samego dnia dowiedziałam się, ze tą nieszczęsną 50 powinnam wymienić sobie w banku bo na codzien nie używa się tego nominału. Służy on do dużych transakcji jak zakup domu czy samochodu itp. 
A kasjerka zapewne pytała czy mogę inaczej zapłacić i usiłowała mi wytłumaczyć, ze przyjąć tych pieniędzy nie może... :)

Milego dnia Wam życzę :)
Aga



3 komentarze:

  1. To musiałaś się niesamowicie zdziwić... Z taką grubą kasą chodzić po ulicach.. No wiesz...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no tak dobrze, ze mnie jeszcze nie okradli ;)

      Usuń
  2. I każdy sprawdza, czy przypadkiem banknot nie został wydrukowany, gdyż normalnie to w Anglii nawet nie jest w obiegu :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw proszę ślad po sobie :) Każdy komentarz motywuje nas do dalszych wpisów. Jeżeli spodbal Ci się wpis, proszę udostępnij swoim znajomym by tez mogli zobaczyć. Wszelkie sugestie mile widziane:) Jezeli nie masz konta możesz dodać komentarz jako "anonimowy".